"Dlaczego... " -opowiadanie
Komentarze: 0
„dlaczego...?”
Basen pełen wody, niebo pełne słońca, a ja pełna radości….Byłam, ale właściwie, dlaczego, ja to opowiadam? Może i dobrze ...zacznę od początku. Nazywam się Matylda. Jeszcze do niedawna szczęśliwa Matylda. Wszystko zaczęło się pewnego feralnego dnia w szkole. Z matematyki dostałam pałę, co dość często mi się zdarza, bo z matmy to ja jestem całkiem zielona. A właściwie dlaczego, mówi się zielona, a nie na przykład czerwona?
Po matematyce czekała mnie jeszcze geografia, co już całkiem mnie załamało, bo obliczania tego, jaka jest godzina na drugiej pól kuli ziemi jakoś nie bardzo mnie interesuje. Ważne jest to, co dzieje się tu gdzie mieszkam w naszym osiedlowym kwadracie. Po geografii przyszedł w końcu czas na ulubiony przedmiot, a mianowicie język polski. Na tej lekcji czułam się jak ryba w wodzie. Wydawało się, że to już koniec moich problemów na ten dzień. Jednak to był dopiero początek. Pani profesor poprosiła mnie, abym napisała artykuł do naszej gazetki szkolnej. Bardzo się ucieszyłam, ponieważ nie każdego spotyka taki zaszczyt. Problem tylko w tym, że nasza polonistka jest strasznie wymagająca, a gazetka rozpowszechniana w naszej szkole to nie jedno z tych grzecznych pisemek, w których uczniowie publikują swoje pytania i problemy. W naszej szkole by to nie przeszło. Trzeba było napisac cos kontrowersyjnego, co przyciąga uwagę. Tylko co? Wracając do domu cały czas myślałam o słowach nauczycielki:
- „Matyldo liczę na ciebie”- powiedziała. Przecież nie mogłam jej zawieść właśnie wtedy, gdy zainteresowanie szkolną prasą tak spadło. Kiedyś czytali ją wszyscy, teraz już tylko nie liczni po nią sięgają.
Zamyślona wpadłam na Radka, kumpla z osiedla. Ten chłopak to prawdziwy cud natury.
-Hej, wiesz, że na kwadracie pojawiła się nowa panna- powiedział
-Tak, a może jakieś szczegóły?
-Ma na imię Kasia. Przeprowadziła się do nas nie dawno – Radek się rozmarzył.
Tak? O to by mogło być nawet ciekawe. Trzeba ja poznać- pomyślałam.
Jeszcze tego dnia poszłam na nasz osiedlowy kwadrat i zobaczyłam nasza nowa koleżankę Kasię. Postanowiłam się grzecznie przywitać i zadać kilka wstępnych pytań. Nie ukrywam że byłam przy tym troszkę wścibska. No cóż, taka moja natura. Jednak nowa koleżanka nie dała się sprowokować, wręcz przeciwnie, była bardzo miła.
To był ciężki dzień- myślałam, zasypiając, a jednocześnie byłam z siebie dumna bo wymyśliłam bardzo sprytny plan. Przynajmniej wtedy mi się tak wydawało.
Postanowiłam zacząć realizować go już następnego dnia. Po powrocie ze szkoły od razu pobiegłam na kwadrat, gdzie miałam nadzieję spotkać Kasie. Nie zawiodłam się. Ona już tam siedziała. Umówiłam się z nią na zakupy. Dziewczyna była bardzo zadowolona. Ja również. Wszystko szło po mojej myśli.
Na zakupach z Kasią było bardzo miło. Nawet zaczęłam ją lubić, co oczywiście nie powinno mieć miejsca, bo moje plany wobec tej panny były trochę inne.
Dowiedziałam się tez, ze chciałaby się przepisać do naszej szkoły, co za bardzo mi się nie spodobało. Nikt nie lubi konkurencji, a ona właśnie nią była.
Nie wystarczył jeden wypad na zakupy, aby czegoś się o dowiedzieć, dlatego musiałam działać dalej. Był to już prawie koniec roku szkolnego Pogoda dopisywała, więc zaproponowałam Kasi przejażdżkę rowerową do parku pod pretekstem zaczerpnięcia troszkę pierwszych promieni słonecznych. Oczywiście były ploteczki. Ona mówiła, ja zadawałam pytania. Ona pytała, ja kłamałam, przecież nie chodziło mi o to żeby coś o mnie wiedziała.
To ja chciałam się dowiedzieć czegoś o niej. I jak zwykle nie zawiodłam się. Kasia była skłonna do zwierzeń.
Kiedyś mieszkała w Gdyni. Rodzice wzięli rozwód, po czym ojciec się załamał i odebrał sobie życie. To dlatego się przeprowadziła. Mieszka teraz u wujostwa, bo mama zaczęła pic i trafiała na odwyk. Historia bardzo ciekawa. Trzeba ją tylko właściwe wykorzystać. Panią z polskiego poinformowałam, że mam już temat na ciekawy artykuł .
Włączyłam mojego Worda i zaczęłam. W artykule opisałam historię jej ojca, matki alkoholiczki …. Nie pofatygowałam się nawet, aby zmienić imię bohaterki. Oczywiście dodałam też coś od siebie. Napisałam, że Kasia również próbowała popełnić samobójstwo, że sięgała po narkotyki i nadal jej się to zdarza. Na końcu poprosiłam czytelników o listy w których napiszą co sądzą o zachowaniu bohaterki, i w jaki sposób powinna radzi sobie ona z problemami. Nie było to miłe, ale przecież nie zależało mi na Kasi była ona tylko moim natchnieniem. Ważne było to, co sądziła o tym pani profesor. A pani profesor była miłośniczką takich historii
-Widzę Matyldo, ze można na tobie polegać.
- A tam. Pani profesor. Pisać dla pani to sama przyjemność.
-No już nie bądź taka skromna. Trzeba nam było takich tematów. Artykuł zostanie opublikowany za tydzień - powiedziała i odeszła.
-No Matyldo! Pierwsze zadanie wykonane na celujący-pomyślałam, ale przecież jest jeszcze Radek. Z nim będzie trudniej, bo z tego, co zdążyłam zauważyć, Panna Katarzyna nie umykała jego uwadze.
Zaprosiłam Radka do domu bo zepsuł mi się komputer. To oczywiście była moja wersja. Tak naprawdę komputer był sprawny. Gdy jednak okazało się, że nie wymaga naprawy, udałam wielkie zdziwienie. Zaproponowałam herbatkę. Rozmowa zaczęła się rozkręcać. Rozmawialiśmy o szkole, zbliżających się wakacjach, a także o pannie Katarzynie. Wypytywałam Radka, co o niej sadzi i nie zdziwiłam się:
- To bardzo miła dziewczyna. A dlaczego pytasz?
- Tak po prostu… ciekawość? – powiedziałam i udawałam, że nie robi to na mnie większego wrażenia.
No cóż spodziewałam się tego. Postanowiłam zakończyć temat. Nawet nie wiem jak się to stało. Zaczęłam całować Radka, a on nie protestował, wręcz przeciwnie, odwzajemnił moje pocałunki. Byłam strasznie podekscytowana. Następnego dnia postanowiłam zwierzyć się z moich wczorajszych przeżyć Kaśce. Oczywiście miałam w tym swój cel. Panna Katarzyna zmarkotniała. A cóż ja jej mogłam poradzić. Nie moja wina, że Radek wybrał mnie. Jako znakomita autorka wielu opowiadań i miłośniczka romansów dodałam troszkę pikanterii do mojej historii z Radkiem w roli głównej, oczywiście.
No i nadszedł ten dzień mój artykuł ujrzał światło dzienne. Spotkał się z aprobatą moich koleżanek i kolegów. Byłam z siebie dumna.
Zaczęły nadchodzi listy od czytelników z radami dla Kasi:
„ Droga Kasiu !
Powinnaś się zgłosi do psychologa. On pomoże rozwiązać ci twoje problemy, a uciekanie w narkotyki to żadne rozwiązanie. Jesteś jeszcze młoda. Całe życie przed tobą”
„Kasiu uciekanie w narkotyki to nie rozwiązanie. Spróbuj o tym porozmawia z kimś bliskim”
„Uważam, że Kasia, jako 17 letnia dziewczyna, powinna zdawać sobie sprawę, jak wiele szkód może wyrządzić branie narkotyków. Powinna ona raczej spróbować porozmawiać z kimś o tym, co ją nęka”.
Wiele tego było. Niektóre z docinkami, aczkolwiek każde zawierały w sobie jakąś rade. Osoba Kasi wywołała wiele kontrowersji zarówno wśród uczniów jak i rady pedagogicznej Jednak nie to było dla mnie ważne. Ważne jest to, że zainteresowanie gazetką szkolną znowu wzrosło
I to nie tyko wśród uczniów naszej szkoły… niestety.
Dostałam kolejny liścik tym razem bez porad. Było tak tylko napisane:
„ dlaczego?”
Zastanawiałam się dość długo, kto mógł być autorem tego listu. Po lekcjach poszłam na kwadrat. Nie było tam nikogo, co rzadko się zdarza, chyba że jest środek zimy i wszyscy wolą siedzieć w domu przed telewizorem. Ale przecież był początek lata.
I nagle mnie olśniło. To Kasia była autorem tego listu.
Co mnie ona obchodziła? Może nie zrobiłoby to na mnie większego wrażenie, gdyby nie list od Radka. Ten był podpisany nie musiałam się zastanawiać od kogo przyszedł:
„Dlaczego jej to zrobiłaś? Zawiodłem się na tobie. Radek”
To było jak śmiertelny strzał prosto w serce….. Ale to ja strzelałam do Kasi.
Juz nie piszę do gazetek szkolnych ….
Teraz leże sama, a obok mnie basen pełen wody, niebo pełne słońca, a ja pełna smutku.
Dodaj komentarz